Od paru lat, portal Nurkowa Polska, w dniu 1 listopada wspomina polskich płetwonurków, ważnych postaci dla krajowego nurkowania, których już nie ma z nami. W tym roku chcemy wspomnieć postać Przemysława Bielawskiego – dobrego płetwonurka, twórcę polskich ubezpieczeń dla płetwonurków, Prezesa Akademickiego Klubu Płetwonurków Skorpena.
Okolicznością przypomnienia osoby Przemka Bielawskiego jest dziesiąta rocznica jego tragicznej śmierci. Dla minie osobiście był to bardzo dobry znajomy, wielokrotny partner nurkowy, towarzysz wypraw nurkowych oraz bliski kolega klubowy. Był człowiek nietuzinkowy, pełnym energii i społecznikowskiej pasji. Znaliśmy się 17 lat. Mieliśmy ze sobą stały kontakt, który łączyła pasja do nurkowania. Cały czas obracaliśmy się w gronie wspólnych znajomych.
Los zetknął nas ze sobą jesienią 1993 roku. Okazją był jubileusz 25-lecia AKP Skorpena. Rocznicową galę, zorganizowaliśmy na spotkaniu wyjazdowym w Ośrodku Szkoleniowo - Wypoczynkowym ZHP „Perkoz”, na uroczysku Waszeta, nad Jeziorem Plusznem. Przemek pełnił wtedy funkcję kierownika ośrodka ZHP i odpowiadał za naszą obsługę. Bardzo dobrze się nam z Przemkiem współpracowało. Szybko się okazało, że „kolega kierownik” jest dwugwiazdkowym płetwonurkiem. Od tej pory Przemek zaczął przyjeżdżać do Olsztyna na zebrania klubowe, a po zmianie pracy i przeprowadzeniu się do Olsztyna, został pełnoprawnym członkiem Akademickiego Klubu Płetwonurków Skorpena.
Przemek był wizjonerem. Do wyznaczonych celów zmierzał w bardzo konsekwentny sposób. Potrafił bardzo szybko nawiązywać szczere relacje i zjednywać sobie sprzymierzeńców w realizacji celów.
I tak zaczęły się nasze wspólne nurkowania i wyjazdy. Przemek w Skorpenie „dorobił” się wyższego stopnia w federacji KDP CMAS, ale cały czas się rozwijał. Postanowił iść w stronę nurkowania technicznego i jaskiniowego. Starał się wybierać na nauczyciel najbardziej doświadczonych instruktorów w swojej dziedzinie. Sam nie miał aspiracji do zostania instruktorem nurkowania, mimo że miał po temu wielkie predyspozycje. Osobiście bardzo lubiłem nurkować z Przemkiem. Był rasowym nurem.
Zanim zajął się nurkowaniem, próbował w życiu innych aktywności. O wspinaniu skałkowym i chodzeniu po jaskiniach dowiedziałem się przegrywają zakład z Przemkiem. Założyłem się z nim, że nie podciągnie się na jednej ręce. Przemek w dobrym stylu oczywiście wygrał ten zakład. Jego wcześniejsza pasja do latania na paraglajtach, dała mi szansę, na jego sprzęcie i pod czujnym okiem Przemka, do oderwania się od warmińskiego wzgórza morenowego, lotu w przestworzach i efektownego lądowania na środku trzęsawiska.
Przemek do nurkowań, zwłaszcza głębszych, podchodził skrupulatnie. Pod wodą był bardzo zdyscyplinowany. Partnerstwo pod wodą był dla niego świętą rzeczą i zawsze można było liczyć na jego pomoc. Ale czas przed, a zwłaszcza po nurkowaniu, był często kabaretowym festiwalem w wykonaniu Przema.
To co nas mocno zbliżało, to pasja do społecznej pracy dla nurkowej społeczności. Przemek w klubie pełnił dwukrotnie funkcję Prezes AKP Skorpena. Dostał mandat zaufania od Skorpeniarzy, w bardzo trudnym okresie dla klubów nurkowych. Był to w historii polskiego nurkowania swobodnego czas zapaści dla wielu niekomercyjnych klubów płetwonurków zrzeszonych w PTTK i LOK. Na ich „gruzach” powstawały często nowe, komercyjne szkoły nurkowe i centra. Ten proces dotknął też AKP Skorpena. Dzięki uporowi i konsekwencji Przemka, Skorpenie udało się zachować dotychczasowy, klubowy charakter. Jego bezkompromisowe, często radykalne postępowanie pozwolił przejść przez ten okres obronną ręką. Klub pod jego rządami nabrał „wiatru w żagle” i zaczął ponownie prężnie działać.
Uśmiech często gościł na twarzy Przemka. Miał mnóstwo swoich, oryginalnych powiedzeń i gagów. Należał do wesołych ludzi, czuć było, że kocha życie.
Największą zasługą Przemka w historii polskiego nurkowania swobodnego było stworzenie krajowego pakietu ubezpieczeń nurkowych. Wraz ze swoim wspólnikiem, kolegą klubowym - Markiem Krzynowkiem stworzył rasowe ubezpieczenie dla płetwonurków. Przemek był pomysłodawcą i głównym „architektem” tego przedsięwzięcia. Ideą tego pomysłu było, że stworzyli go nurkowie dla nurków. Wraz z Markiem Krzynowkiem, jako doświadczeni agenci ubezpieczeniowi i nurkowie, postanowili wynegocjować zapisy w umowach dedykowane specyfice ryzyka związanego z uprawianiem nurkowania. Przemek opracował i prowadził jasne definicje pojęć, wyeliminował choćby słynne nurkowanie na „aparatach tlenowych”, do dzisiaj spotykane w niektórych Ogólnych Warunkach Umowy. Wywalczył zapisy wprowadzające odpowiedzialność ubezpieczyciela w przypadku, gdy ciało nurka zaginie w wyniku wypadku. Ubezpieczenia nurkowe stały się wielką pasją.
W pracy Przemek był poważnym profesjonalistą i absolutnym autorytetem. Gdy tylko umożliwiały to okoliczności, od razu pozwalał sobie na wesołość. Przemek w olsztyńskim biurze ze wspólnikiem i pracownikami.
W 2003 roku ruszyła sprzedaż ubezpieczeń nurkowych. Przemek od początku trzymał się zasady: nurek sprzedaje nurkowi. Stworzona sieć od sprzedaży ubezpieczeń dla nurków, opierała się o znane centra nurkowe i instruktorów nurkowania, których wspólnie z Markiem przeszkalali z wiedzy ubezpieczeniowej. Na corocznych spotkaniach szkoleniowych grupy ubezpieczeniowej, w rodzinnej atmosferze spotykali się czołowi ludzie z branży nurkowej w Polsce. Wówczas to Przemek dał się poznać jako profesjonalista i ekspert w dziedzinie ubezpieczeń nurkowych. Za swoją wiedzę i dar jej przekazywania cieszył się dużym autorytetem w świecie nurkowym. Często był goście z wkładami na temat odpowiedzialności prawnej w nurkowaniu na różnych zlotach, spotkaniach i kursach instruktorskich.
Historyczna fotografia uczestników pierwszego spotkania sieci sprzedaży ubezpieczeń nurkowych, który się odbył w Trzciance koło Poznania w 2004 roku.
Przemek zginął w wypadku nurkowym, ale nie pod wodą. Dziesięć lat temu, podczas wypłynięcia na nurkowanie wrakowe z portu Komiża na wyspie Vis, na południu Chorwacji – nagła eksplozja wyrwała zawór z butli nurkowej. Szalejąca butla ze sprężonym powietrzem na nurkowym stateczku zabiła dwoje, a raniła troje polskich płetwonurków. Wśród śmiertelnych ofiar była znana lekarka z Bydgoszczy i Przemek Bielawski z Olsztyna. Przemek nie zginął na miejscu, ciężko ranny walczył jeszcze o życie w szpitalu w Splicie.
Po raz pierwszy wyjechaliśmy z Przemkiem Bielawski na nurkowania do Norwegii w 1999 roku. wspólnie byliśmy tam jeszcze raz. Osobno, do nurkowań we fiordach wracaliśmy wielokrotnie. Wyprawa do Norwegii w 2009 roku. Na zdjęciu Przemo z Agnieszką, swoją partnerką życiową, a naszą koleżanką klubową.
Wielu z nas doskonale pamięta nietuzinkową postać "Przema". Był świetnym nurkiem, nieprzeciętny organizatorem o perfekcyjnym zacięciu. Autorytetem w ubezpieczeniach nurkowych. Nie uznawał amatorszczyzny i łamania zasad. Cenił przyjaźń i lojalność. Jak każdy z nas, miał też i mniej jasną stronę charakteru. Przemek był strasznym cholerykiem. Zawłaszcza, gdy coś nie szło po jego myśli potrafił „wybychać”. Wielu z nas znało dobrze tę trudną cechę Przemka. Trzeba mu było dać chwilkę na „wyszumienie”, a potem rzeczowo wrócić do tematu. Przy całym profesjonalizmie i pobudliwości miał ogromne poczucie humoru, którym często rozładowywał napięte sytuacje. Wiele jego powiedzeń stało się klasyką w Skorpenie. Nadal wydaje mi się, że Przemek jest z nami i za chwile usłyszę jego śmiech.....
Czołem Przemo !!!
Autor: Paweł Laskowski
Fotografie: Archiwum AKP Skorpena, Tomasz Kleina, Marek Krzynowek, Paweł Laskowski
Oto kilka wypowiedzi, o które poprosił portal Nurkowa Polska jego kilku znajomych:
Ewa Słucka:
Przemek, Przemol, ktoś o kim się nigdy nie zapomni Specyficzne poczucie humoru, niewybredny język, rubaszność Być może nie wszyscy byli gotowi na taką bezpośredniość Natomiast dla mnie była wyjątkowa, czasem szokująca Jego niespożyta energia została odłączona zbyt wcześnie, okrutnie To nie tak miało być, ale cóż, życie… Ja będę go zawsze pamiętać jako wulkan pomysłów, radości, choleryka, wariata i cudnego kumpla.
Bogusia Siecheń:
Z Przemkiem miałam kontakt zarówno służbowy jak i prywatny. Na pytanie, czy był to miły człowiek, odpowiedziałabym, że nie. Był trudny i nieoczywisty, a jednak potrafił zmieniać rzeczywistość. Pamiętam jedną rozmowę, która zmieniła moje życie na zawsze. Na pytanie Przemka, co teraz robię odpowiedziałam – no w sumie to nic … reakcja Przemka była bardzo gwałtowna – nie można nie robić nic , musisz się rozwijać, bo inaczej to się cofasz, zdobywaj nowe umiejętności, walcz ! Od tej pory dokładnie tak robię ! Dzięki Przemek !
Marek Krzynowek:
Z Przemkiem połączyła nas wspólna pasja – nurkowanie i podróże. Ponad dekadę wspólnie prowadziliśmy firmę. Miałem więc okazję i szczęście dobrze Go poznać, a Przemek zyskiwał przy bliższym kontakcie…
Był wymagającym, twórczym i dobrym kompanem na tej wyboistej i trudnej drodze budowania biznesu. Był wizjonerem, a do tego miał ogrom pasji i determinacji w dążeniu do wytyczonych celów. Był perfekcyjny w obszarach, na których Mu zależało. Spontaniczny, wrażliwy i uczuciowy.
Brakuje mi tych naszych dyskusji do świtu, tego niepowtarzalnego poczucia humoru. Niektóre historyjki czy kawały opowiadane przez Przemka słyszałem dziesiątki razy… i szczerze… za każdym razem mnie bawiły…
Mam nadzieję je usłyszeć w innej już rzeczywistości…
Jarosław Stalewski:
Przemka Bielawskiego zapamiętałem jako człowieka pełnego energii, pomysłów i planów. Kupowałem od niego ubezpieczenia i nurkowałem z nim w Norwegii w Stromsholmen u Olafa. Namówił mnie w 2009 roku na wyprawę w niezwykłe miejsce na szlaku drogi atlantyckiej łączącej archipelag wysp nad Morzem Norweskim. Był świetnym organizatorem, doskonale gotował, lubił porządek i zawsze żartował. Mieszkaliśmy podczas tej wyprawy w jednym 4 osobowym domku norweskim – Przemek, Agnieszka, Tomek Kleina i ja. Wspólne zakupy przed wyjazdem, wspólne gotowanie, wspólne łowienie ryb, wspólne ich skrobanie i smażenie, wielogodzinne rozmowy wieczorne po nurkowaniach… Pokazał mi wspaniałe miejsca do nurkowania w fiordzie, głębokie zejścia przy ścianie na 100-150 m oraz cudowne wypłycania, gdzie łowiliśmy razem przegrzebki. To Przemek pokazał mi jak przegrzebki łowić, jak je otwierać, jak jeść na surowo i zapiekać w piekarniku z serem żółtym, czosnkiem i masełkiem. Był i myślę, że cały czas jest człowiekiem o pogodnym sercu, człowiekiem czynu z umiejętnością brania z życia tego co piękne. Kochał przyrodę pod wodą i potrafił tym zarazić innych. Miał niesamowite, niepowtarzalne teksty, których nie da się zapomnieć…
Wojciech Kwidzyński:
Z Przemkiem Bielawskim współpracowałem przez kilka lat. W sumie to dzięki niemu wciągnąłem się w promowanie i sprzedaż polis ubezpieczeniowych dla płetwonurków. Nasze dość częste kontakty zawodowe szybko stały się koleżeńskie. Przemek, swoim humorem i pozytywnym nastawieniem do ludzi, szybko przełamywał bariery. Kiedy piszę te słowa mam przed oczami jego uśmiechniętą twarz i wspominam wszystkie pozytywne emocje, które były między nami. I mimo świadomości, że więcej się nie zobaczymy, każde Jego wspomnienie wywołuje uśmiech – myślę, że to jest najlepsza pamiątka po nim.
Michał Górny:
Zapamiętałem Przemka jako niezwykle ciekawego, radosnego i bezpośredniego człowieka, którego ekspresja niektórych mogła nawet przytłaczać.
Lubiłem z Przemkiem współpracować, ponieważ posiadał takie cechy, które po prostu mi odpowiadały. W kontaktach zawodowych był zawsze profesjonalny, skupiony na pracy. Jako nurek zawsze perfekcyjnie przygotowany sprzętowo i logistycznie. O tym, jak wspaniałym kompanem był na wyprawach wiedzą wszyscy, którzy mieli okazję dzielić z nim swoją pasję.
Na Przemka zawsze można było liczyć!
Podobno człowiek żyje tak długo, jak żyje o nim pamięć. Znaliście Przemka Bielawskiego, napiszcie kilka słów o nim. Udostępnijcie dalej. W ten sposób historia o dobrym nurku i nauczycielu, który kochał nurkowanie, będzie trwała już do końca świata.
Los zetknął nas ze sobą jesienią 1993 roku. Okazją był jubileusz 25-lecia AKP Skorpena. Rocznicową galę, zorganizowaliśmy na spotkaniu wyjazdowym w Ośrodku Szkoleniowo - Wypoczynkowym ZHP „Perkoz”, na uroczysku Waszeta, nad Jeziorem Plusznem. Przemek pełnił wtedy funkcję kierownika ośrodka ZHP i odpowiadał za naszą obsługę. Bardzo dobrze się nam z Przemkiem współpracowało. Szybko się okazało, że „kolega kierownik” jest dwugwiazdkowym płetwonurkiem. Od tej pory Przemek zaczął przyjeżdżać do Olsztyna na zebrania klubowe, a po zmianie pracy i przeprowadzeniu się do Olsztyna, został pełnoprawnym członkiem Akademickiego Klubu Płetwonurków Skorpena.
Przemek był wizjonerem. Do wyznaczonych celów zmierzał w bardzo konsekwentny sposób. Potrafił bardzo szybko nawiązywać szczere relacje i zjednywać sobie sprzymierzeńców w realizacji celów.
I tak zaczęły się nasze wspólne nurkowania i wyjazdy. Przemek w Skorpenie „dorobił” się wyższego stopnia w federacji KDP CMAS, ale cały czas się rozwijał. Postanowił iść w stronę nurkowania technicznego i jaskiniowego. Starał się wybierać na nauczyciel najbardziej doświadczonych instruktorów w swojej dziedzinie. Sam nie miał aspiracji do zostania instruktorem nurkowania, mimo że miał po temu wielkie predyspozycje. Osobiście bardzo lubiłem nurkować z Przemkiem. Był rasowym nurem.
Zanim zajął się nurkowaniem, próbował w życiu innych aktywności. O wspinaniu skałkowym i chodzeniu po jaskiniach dowiedziałem się przegrywają zakład z Przemkiem. Założyłem się z nim, że nie podciągnie się na jednej ręce. Przemek w dobrym stylu oczywiście wygrał ten zakład. Jego wcześniejsza pasja do latania na paraglajtach, dała mi szansę, na jego sprzęcie i pod czujnym okiem Przemka, do oderwania się od warmińskiego wzgórza morenowego, lotu w przestworzach i efektownego lądowania na środku trzęsawiska.
Przemek do nurkowań, zwłaszcza głębszych, podchodził skrupulatnie. Pod wodą był bardzo zdyscyplinowany. Partnerstwo pod wodą był dla niego świętą rzeczą i zawsze można było liczyć na jego pomoc. Ale czas przed, a zwłaszcza po nurkowaniu, był często kabaretowym festiwalem w wykonaniu Przema.
To co nas mocno zbliżało, to pasja do społecznej pracy dla nurkowej społeczności. Przemek w klubie pełnił dwukrotnie funkcję Prezes AKP Skorpena. Dostał mandat zaufania od Skorpeniarzy, w bardzo trudnym okresie dla klubów nurkowych. Był to w historii polskiego nurkowania swobodnego czas zapaści dla wielu niekomercyjnych klubów płetwonurków zrzeszonych w PTTK i LOK. Na ich „gruzach” powstawały często nowe, komercyjne szkoły nurkowe i centra. Ten proces dotknął też AKP Skorpena. Dzięki uporowi i konsekwencji Przemka, Skorpenie udało się zachować dotychczasowy, klubowy charakter. Jego bezkompromisowe, często radykalne postępowanie pozwolił przejść przez ten okres obronną ręką. Klub pod jego rządami nabrał „wiatru w żagle” i zaczął ponownie prężnie działać.
Uśmiech często gościł na twarzy Przemka. Miał mnóstwo swoich, oryginalnych powiedzeń i gagów. Należał do wesołych ludzi, czuć było, że kocha życie.
Największą zasługą Przemka w historii polskiego nurkowania swobodnego było stworzenie krajowego pakietu ubezpieczeń nurkowych. Wraz ze swoim wspólnikiem, kolegą klubowym - Markiem Krzynowkiem stworzył rasowe ubezpieczenie dla płetwonurków. Przemek był pomysłodawcą i głównym „architektem” tego przedsięwzięcia. Ideą tego pomysłu było, że stworzyli go nurkowie dla nurków. Wraz z Markiem Krzynowkiem, jako doświadczeni agenci ubezpieczeniowi i nurkowie, postanowili wynegocjować zapisy w umowach dedykowane specyfice ryzyka związanego z uprawianiem nurkowania. Przemek opracował i prowadził jasne definicje pojęć, wyeliminował choćby słynne nurkowanie na „aparatach tlenowych”, do dzisiaj spotykane w niektórych Ogólnych Warunkach Umowy. Wywalczył zapisy wprowadzające odpowiedzialność ubezpieczyciela w przypadku, gdy ciało nurka zaginie w wyniku wypadku. Ubezpieczenia nurkowe stały się wielką pasją.
W pracy Przemek był poważnym profesjonalistą i absolutnym autorytetem. Gdy tylko umożliwiały to okoliczności, od razu pozwalał sobie na wesołość. Przemek w olsztyńskim biurze ze wspólnikiem i pracownikami.
W 2003 roku ruszyła sprzedaż ubezpieczeń nurkowych. Przemek od początku trzymał się zasady: nurek sprzedaje nurkowi. Stworzona sieć od sprzedaży ubezpieczeń dla nurków, opierała się o znane centra nurkowe i instruktorów nurkowania, których wspólnie z Markiem przeszkalali z wiedzy ubezpieczeniowej. Na corocznych spotkaniach szkoleniowych grupy ubezpieczeniowej, w rodzinnej atmosferze spotykali się czołowi ludzie z branży nurkowej w Polsce. Wówczas to Przemek dał się poznać jako profesjonalista i ekspert w dziedzinie ubezpieczeń nurkowych. Za swoją wiedzę i dar jej przekazywania cieszył się dużym autorytetem w świecie nurkowym. Często był goście z wkładami na temat odpowiedzialności prawnej w nurkowaniu na różnych zlotach, spotkaniach i kursach instruktorskich.
Historyczna fotografia uczestników pierwszego spotkania sieci sprzedaży ubezpieczeń nurkowych, który się odbył w Trzciance koło Poznania w 2004 roku.
Przemek zginął w wypadku nurkowym, ale nie pod wodą. Dziesięć lat temu, podczas wypłynięcia na nurkowanie wrakowe z portu Komiża na wyspie Vis, na południu Chorwacji – nagła eksplozja wyrwała zawór z butli nurkowej. Szalejąca butla ze sprężonym powietrzem na nurkowym stateczku zabiła dwoje, a raniła troje polskich płetwonurków. Wśród śmiertelnych ofiar była znana lekarka z Bydgoszczy i Przemek Bielawski z Olsztyna. Przemek nie zginął na miejscu, ciężko ranny walczył jeszcze o życie w szpitalu w Splicie.
Po raz pierwszy wyjechaliśmy z Przemkiem Bielawski na nurkowania do Norwegii w 1999 roku. wspólnie byliśmy tam jeszcze raz. Osobno, do nurkowań we fiordach wracaliśmy wielokrotnie. Wyprawa do Norwegii w 2009 roku. Na zdjęciu Przemo z Agnieszką, swoją partnerką życiową, a naszą koleżanką klubową.
Wielu z nas doskonale pamięta nietuzinkową postać "Przema". Był świetnym nurkiem, nieprzeciętny organizatorem o perfekcyjnym zacięciu. Autorytetem w ubezpieczeniach nurkowych. Nie uznawał amatorszczyzny i łamania zasad. Cenił przyjaźń i lojalność. Jak każdy z nas, miał też i mniej jasną stronę charakteru. Przemek był strasznym cholerykiem. Zawłaszcza, gdy coś nie szło po jego myśli potrafił „wybychać”. Wielu z nas znało dobrze tę trudną cechę Przemka. Trzeba mu było dać chwilkę na „wyszumienie”, a potem rzeczowo wrócić do tematu. Przy całym profesjonalizmie i pobudliwości miał ogromne poczucie humoru, którym często rozładowywał napięte sytuacje. Wiele jego powiedzeń stało się klasyką w Skorpenie. Nadal wydaje mi się, że Przemek jest z nami i za chwile usłyszę jego śmiech.....
Czołem Przemo !!!
Autor: Paweł Laskowski
Fotografie: Archiwum AKP Skorpena, Tomasz Kleina, Marek Krzynowek, Paweł Laskowski
Oto kilka wypowiedzi, o które poprosił portal Nurkowa Polska jego kilku znajomych:
Ewa Słucka:
Przemek, Przemol, ktoś o kim się nigdy nie zapomni Specyficzne poczucie humoru, niewybredny język, rubaszność Być może nie wszyscy byli gotowi na taką bezpośredniość Natomiast dla mnie była wyjątkowa, czasem szokująca Jego niespożyta energia została odłączona zbyt wcześnie, okrutnie To nie tak miało być, ale cóż, życie… Ja będę go zawsze pamiętać jako wulkan pomysłów, radości, choleryka, wariata i cudnego kumpla.
Bogusia Siecheń:
Z Przemkiem miałam kontakt zarówno służbowy jak i prywatny. Na pytanie, czy był to miły człowiek, odpowiedziałabym, że nie. Był trudny i nieoczywisty, a jednak potrafił zmieniać rzeczywistość. Pamiętam jedną rozmowę, która zmieniła moje życie na zawsze. Na pytanie Przemka, co teraz robię odpowiedziałam – no w sumie to nic … reakcja Przemka była bardzo gwałtowna – nie można nie robić nic , musisz się rozwijać, bo inaczej to się cofasz, zdobywaj nowe umiejętności, walcz ! Od tej pory dokładnie tak robię ! Dzięki Przemek !
Marek Krzynowek:
Z Przemkiem połączyła nas wspólna pasja – nurkowanie i podróże. Ponad dekadę wspólnie prowadziliśmy firmę. Miałem więc okazję i szczęście dobrze Go poznać, a Przemek zyskiwał przy bliższym kontakcie…
Był wymagającym, twórczym i dobrym kompanem na tej wyboistej i trudnej drodze budowania biznesu. Był wizjonerem, a do tego miał ogrom pasji i determinacji w dążeniu do wytyczonych celów. Był perfekcyjny w obszarach, na których Mu zależało. Spontaniczny, wrażliwy i uczuciowy.
Brakuje mi tych naszych dyskusji do świtu, tego niepowtarzalnego poczucia humoru. Niektóre historyjki czy kawały opowiadane przez Przemka słyszałem dziesiątki razy… i szczerze… za każdym razem mnie bawiły…
Mam nadzieję je usłyszeć w innej już rzeczywistości…
Jarosław Stalewski:
Przemka Bielawskiego zapamiętałem jako człowieka pełnego energii, pomysłów i planów. Kupowałem od niego ubezpieczenia i nurkowałem z nim w Norwegii w Stromsholmen u Olafa. Namówił mnie w 2009 roku na wyprawę w niezwykłe miejsce na szlaku drogi atlantyckiej łączącej archipelag wysp nad Morzem Norweskim. Był świetnym organizatorem, doskonale gotował, lubił porządek i zawsze żartował. Mieszkaliśmy podczas tej wyprawy w jednym 4 osobowym domku norweskim – Przemek, Agnieszka, Tomek Kleina i ja. Wspólne zakupy przed wyjazdem, wspólne gotowanie, wspólne łowienie ryb, wspólne ich skrobanie i smażenie, wielogodzinne rozmowy wieczorne po nurkowaniach… Pokazał mi wspaniałe miejsca do nurkowania w fiordzie, głębokie zejścia przy ścianie na 100-150 m oraz cudowne wypłycania, gdzie łowiliśmy razem przegrzebki. To Przemek pokazał mi jak przegrzebki łowić, jak je otwierać, jak jeść na surowo i zapiekać w piekarniku z serem żółtym, czosnkiem i masełkiem. Był i myślę, że cały czas jest człowiekiem o pogodnym sercu, człowiekiem czynu z umiejętnością brania z życia tego co piękne. Kochał przyrodę pod wodą i potrafił tym zarazić innych. Miał niesamowite, niepowtarzalne teksty, których nie da się zapomnieć…
Wojciech Kwidzyński:
Z Przemkiem Bielawskim współpracowałem przez kilka lat. W sumie to dzięki niemu wciągnąłem się w promowanie i sprzedaż polis ubezpieczeniowych dla płetwonurków. Nasze dość częste kontakty zawodowe szybko stały się koleżeńskie. Przemek, swoim humorem i pozytywnym nastawieniem do ludzi, szybko przełamywał bariery. Kiedy piszę te słowa mam przed oczami jego uśmiechniętą twarz i wspominam wszystkie pozytywne emocje, które były między nami. I mimo świadomości, że więcej się nie zobaczymy, każde Jego wspomnienie wywołuje uśmiech – myślę, że to jest najlepsza pamiątka po nim.
Michał Górny:
Zapamiętałem Przemka jako niezwykle ciekawego, radosnego i bezpośredniego człowieka, którego ekspresja niektórych mogła nawet przytłaczać.
Lubiłem z Przemkiem współpracować, ponieważ posiadał takie cechy, które po prostu mi odpowiadały. W kontaktach zawodowych był zawsze profesjonalny, skupiony na pracy. Jako nurek zawsze perfekcyjnie przygotowany sprzętowo i logistycznie. O tym, jak wspaniałym kompanem był na wyprawach wiedzą wszyscy, którzy mieli okazję dzielić z nim swoją pasję.
Na Przemka zawsze można było liczyć!
Podobno człowiek żyje tak długo, jak żyje o nim pamięć. Znaliście Przemka Bielawskiego, napiszcie kilka słów o nim. Udostępnijcie dalej. W ten sposób historia o dobrym nurku i nauczycielu, który kochał nurkowanie, będzie trwała już do końca świata.