Andrzej Tarasiewicz był człowiekiem nietuzinkowym, którego znała cała nurkowa Polska, a przezwisko „Balon” zawsze się kojarzyło z ciekawymi, bezpiecznymi nurkowaniami, z nowymi pomysłami i nowymi przygodami pod wodą.
Większa część ekipy portalu Nurkowa Polska miała niewątpliwą przyjemność poznać osobiście „Balona” - bo tak w środowisku nurkowym zwracaliśmy się do Andrzeja Tarasiewicza. Andrzej to człowiek legenda mazurskiego miasta Giżycka i Mazur. Był znany z niesamowitej aktywności. Nurkowanie było pasją, której oddał się całkowicie. Od połowy lat 80. pracował na Mazurach jako instruktor nurkowania. Wyszkolił setki polskich płetwonurków, a wśród jego uczniów były i osoby publiczne. Namówił do nurkowania m.in. b. ministra Wiesława Kaczmarka i b. premiera Włodzimierza Cimoszewicza, któremu towarzyszył w podwodnej przygodzie w toni jeziora Mamry. Był wieloletnim członkiem, prezesem i duszą Klubu Płetwonurków "Płetwal" w Giżycku. Twórcą i właścicielem firmy nurkowej PRO AQUA Service, ale przede wszystkim był wielkim płetwonurkiem i instruktorem, niewiele mającym z przeciętnością.
Artykuł wspomnieniowy o Andrzeju "Balonie" Tarasiewiczu z legendarnego "Magazynu Nurkowanie" z listopada 1999 roku. Balon zginął w wypadku samochodowym. Na jego pogrzebie w Giżycku zjawił się cała nurkowa brać ze wszystkich zakątków kraju.
Andrzeja „Balona” Tarasiewicza był pomysłodawcę pierwszego Spływu Twardzieli rzeką Krutynia. Spływu legendy, udział w który nadawał tytuł i certyfikat „Twardziela”. Udział w zimowym spływie Krutynią był oznaką twardości, hartu ducha i ciała. Tak, o początkach spływu i jego początkach, się wypowiadają członkowie Klubu Płetwonurków "Płetwal" w Giżycku na internetowej stronie klubowej:
…” Był rok 1992, może 1993. Luty, zimowa nuda dawała się wszystkim we znaki. Na jednym z cotygodniowych spotkań klubowych Balon nieoczekiwanie przedstawił pomysł posługując się przy tym się klasyczną podpuchą. Zaproponował spływ malowniczą mazurską rzeczką, którą można by przy okazji oczyścić z letnich "pamiątek" po turystach i miejscowych kłusownikach. Wychodząc z założenia, że "Twardym trzeba być, nie mientkim!" postawił warunek: Żadnych suchych skafandrów! Tylko mokre! Kto z was dopłynie do mety - będzie Twardzielem...
Tak powstał Spływ Twardzieli. Wyznaczona przez Balona trasa miała długość 22 kilometrów! Jak można się było domyślać, pierwszym i jedynym twardzielem jaki dopłynął do mety był... Balon. Reszta płynących stopniowo poddawała się rzece, pakując się na ponton asekuracyjny, gdzie podstawowym środkiem ratunkowym była herbata z rumem.
W roku 1995 na 20-kilometrową trasę wyruszyło już 27 kandydatów na twardzieli z całej Polski. Od 1996 impreza funkcjonuje jako Ogólnopolski Spływ Twardzieli.
Począwszy od swej IV edycji Spływ Twardzieli zyskał zupełnie inny wymiar. 04 grudnia 1998 roku Andrzej Balon Tarasiewicz zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Odpłynął w Wielki Błękit opuszczając pogrążoną w smutku rodzinę, przyjaciół, zostawiając wiele nie dokończonych pomysłów i planów. Myśląc o tym jak uczcić jego pamięć, spostrzegliśmy się, iż zbliża się termin organizacji IV edycji Spływu Twardzieli. Nikt wówczas nie miał wątpliwości, że będzie to najlepszy hołd, jaki my, jego koledzy, uczniowie i przyjaciele możemy mu złożyć. Spływ Twardzieli stał się memoriałem poświęconym pamięci Andrzeja Balona Tarasiewicza. Pierwszy spływ po śmierci Balona był bardziej kameralną imprezą, szybko okazało się jednak, że jest więcej osób, które chcą złożyć hołd jego pamięci. Pojawili się też ludzie, chcący po prostu sprawdzić siłę swego charakteru i przy okazji mile spędzić jeden zimowych weekendów. V i VI Spływ Twardzieli to już duże, nagłośnione medialnie imprezy o zasięgu ogólnopolskim. ....
Po pogrzebie "Balona", na stypie w klubie "Płetwal", Piotr Krzewiński zapytał się żony Andrzeja - Basi, czy może Spływ Twardzieli, którego pomysłodawcą i organizatorem był "Balon", nazwać Jego memoriałem i zorganizować to jako imprezę cykliczną. Po uzyskaniu akceptacji, zimą 1999 odbył się Spływ Twardzieli- Memoriał Andrzeja Balona Tarasiewicza. Po trzech edycjach organizację imprezy przejął zarząd Klubu Płetwonurków „Płetwal" Giżycko.
Niestety, 21 marca 2009 roku odbył się ostatni 14 Spływ Twardzieli Rzeką Krutynią im. Andrzeja "Balona" Tarasiewicza. Nad czym wielu płetwonurków z Polski ubolewa i żywi nadzieję na wznowienie tej oryginalnej i wyjątkowej imprezy przez kolegów płetwonurków z Giżycka.
Pierwszy spływ odbył się w lutym 1994 roku. Na trasę 22 kilometrów rzeką Krutynią wyruszyło 16 płetwonurków w mokrych(!) skafandrach. Woda miała tego dnia temperaturę 1 stopnia. Całą trasę pokonał jedynie pomysłodawca Andrzej „Balon” Tarasiewicz. Na zdjęciu - 8 Międzynarodowy Spływ Twardzieli im. Andrzeja "Balona" Tarasiewicza rozegrany w dniu 22.02.2003 roku. Wzięło w nim udział 56 osób z Polski i zagranicy. Dystans do przepłynięcia to zaledwie 12 mazurskich kilometrów! To była najbardziej ekstremalna impreza w kraju. Uczestnicy spędzali w zimnej wodzie od 2 do 5 godzin w zależności od umiejętności pływackich. fot. Ewa Ulanowska.
Pamiątką po działalności „Balona” jest wrak stalowego dwumasztowca z drewnianym bukszprytem - „Arabelli”, spoczywającego obecnie na dnie jeziora Mamry. Prawdopodobnie „Arabella” to były desantowy kuter angielski pochodzący jeszcze z czasów II wojny światowej. Później funkcjonował jako holownik. Potem zaczął pełnić rolę jachtu żaglowego i został przemianowany na „Sławomira”. Przez wiele lat „Sławomir" pływał po jeziorach mazurskich pod komendą ojca Andrzeja, Pana Wiesława Tarasiewicza. To na „Sławomirze" - Balon jako kilkuletni chłopiec słuchał pierwszych opowieści o Mazurach, jeziorach, o wodzie. I chyba wtedy zbratał się z wodą na dobre. Kiedy dowiedział się że ex "Sławomir" ma iść na żyletki, postanowił spełnić swoje marzenie o wraku w jednym z mazurskich jezior. W ręce nurków z Giżycka trafił już doszczętnie zardzewiały. Działania podjęte przez giżyckich nurków opierały się na opróżnieniu wyposażenia, oczyszczeniu statku i przygotowaniu do zatopienia. Pewnego dnia, w lipcu 1993 roku, jacht „Arabella” - ex „ Sławomir”, poszedł na dno w okolicy wyspy Upałty na jeziorze Mamry Północne. W pierwotnym planie miał spocząć na 17 metrach, gdzie pod wodą jest jeszcze widno i względnie ciepło. Osunął się jednak po stoku i zatrzymał się dopiero na 33 metrach pod powierzchnią wody. Pomimo tego, iż jest tam ciemno i zimno, w świetle latarek wrak prezentuje się bajecznie. Wessany po listwy odbojowe w muł, szybko stał się domem dla miętusów. Spoczywa tam do dziś. Jest obiktem przypominającym "Balona", jego pomysły i marzenia związane z mazurskimi głębinami.
"Balon" był prezesem klubu płetwonurków - Klubu Działalności Podwodnej „Płetwal" w Giżycku. Klub miał siedzibę w budynku OWJM PTTK nad kanałem Łuczańskim przy ul. Nadbrzeżnej. Tam "Płetwale" spędzali całe wakacje na rozmowach, szkoleniach, no i oczywiście nurkowaniach. Nurkowali na jeziorach w okolicach Giżycka, sprzęt często wozili tylko wózkiem na dwóch kołach. Efektem tych nurkowań było wiele ciekawych znalezisk. Na przykład - Balon znalazł setki zardzewiałych karabinów na dnie jeziora utopionych przez funkcjonariuszy UB w latach 40-stych, albo - archeologiczne stanowisko nadwodnej osady z przed 3,5 tysiąca lat na dnie jeziora Mamry, albo śmigłowiec "Mi -2" ... itd.
Takich przekładów na pomysły akcji nurkowych było mnóstwo. Zrealizował, w swoim krótkim życiu, wiele ciekawy nurkowań w Polsce i zagranicą. Kolega Andrzej Tarasiewicz był twórcą środowiska mazurskich płetwonurków i pomysłodawcą wielu lokalnych przedsięwzięć turystycznych. Wiele z jego pomysłów w nurkowaniu do dzisiaj jest stosowanych, a niektóre weszły na stałe do programów szkolenia płetwonurków i instruktorów. Był instruktorem nurkowania aż w trzech federacjach – KDP CMAS, PADI i INTD, co w tamtych czasach było ewenementem. Miał przyjaciół na całym świecie, wszędzie był lubiany i zapamiętany jako bardzo dobry płetwonurek, zawsze uśmiechnięty, mający wciąż nowe pomysły. W jego nurkowaniu wszystko miało swoje miejsce, nie było przypadkowych zajść. Wszystko było zaplanowane i wszystko szło zgodnie z planem. Balon był profesjonalistą.
Mimo, że śp. „Balon” zginął w wypadku samochodowym 4 grudnia 1998 roku, blisko dwadzieścia lat temu, to pamięć o tym płetwonurku, szkoleniowcu i społeczniku jest wciąż żywa mieście nad jeziorem Niegocin. Po jego śmierci płetwonurkowie z Giżycka ufundowali mu tablicę pamiątkową, która zawisła nad wodą, na przęśle mostu, niedaleko Sztynortu. Tablica została odsłonięta 1 maja 2000 roku, w miejscu jego jednej z ostatnich prac podwodnych, a było nią, umacnianie podstaw podpór Mostu Sztynorckiego, przerzuconego nad przesmykiem łączącym jeziora Kirsajty z Darginiem. W 2012 roku Andrzej Tarasiewicz został patronem jednego z placów w jego rodzinnym mieście. Giżycka Rada Miejska zdecydowała, że skwer z niewielkim placem nad Kanałem Łuczańskim będzie nosił imię Andrzeja "Balona" Tarasiewicza.
Kolega Piotr Krzewiński, instruktor nurkowania M2 KDP/CMAS, założyciel i współwłaściciel Mazurskie Centrum Nurkowe im Andrzeja Balona Tarasiewicza. Nurkuję od 1986 r. Od tamtej pory nurkowanie jest jego pasją i sposobem na życie. Miał zaszczyt zarazić się nurkowaniem od Balona, to On pokazał Piotrowi życie pod wodą, to z Nim pierwszy raz zanurkował pod lodem. W miarę dorastania nurkowego, pomagał "Balonowi" w prowadzeniu jego szkoły, a później, po jego tragicznej śmierci, wraz z "Pakerem", reaktywował jej kontynuację. od lat stara się, wraz z żoną Ewą, prowadzić szkołę MCN w taki sposób, jaki prowadził ją Balon. Spokojnie, na wesoło i rodzinnie. Aby zobaczyć jak można fajnie nurkować, a przy okazji robić to w sposób profesjonalny.
Podobno człowiek żyje tak długo, jak żyje o nim pamięć. Znaliście Andrzeja "Balona" Tarasiewicza, napiszcie kilka słów o nim. Udostępnijcie dalej. W ten sposób historia o świetnym nurku i propagatorze Mazur, który kochał nurkowanie, będzie trwała już do końca świata.
Tekst: Paweł Laskowski
Fotografie: Ewa Ulanowska, archiwum Piotra Krzewińskiego, Paweł Laskowski
Artykuł wspomnieniowy o Andrzeju "Balonie" Tarasiewiczu z legendarnego "Magazynu Nurkowanie" z listopada 1999 roku. Balon zginął w wypadku samochodowym. Na jego pogrzebie w Giżycku zjawił się cała nurkowa brać ze wszystkich zakątków kraju.
Andrzeja „Balona” Tarasiewicza był pomysłodawcę pierwszego Spływu Twardzieli rzeką Krutynia. Spływu legendy, udział w który nadawał tytuł i certyfikat „Twardziela”. Udział w zimowym spływie Krutynią był oznaką twardości, hartu ducha i ciała. Tak, o początkach spływu i jego początkach, się wypowiadają członkowie Klubu Płetwonurków "Płetwal" w Giżycku na internetowej stronie klubowej:
…” Był rok 1992, może 1993. Luty, zimowa nuda dawała się wszystkim we znaki. Na jednym z cotygodniowych spotkań klubowych Balon nieoczekiwanie przedstawił pomysł posługując się przy tym się klasyczną podpuchą. Zaproponował spływ malowniczą mazurską rzeczką, którą można by przy okazji oczyścić z letnich "pamiątek" po turystach i miejscowych kłusownikach. Wychodząc z założenia, że "Twardym trzeba być, nie mientkim!" postawił warunek: Żadnych suchych skafandrów! Tylko mokre! Kto z was dopłynie do mety - będzie Twardzielem...
Tak powstał Spływ Twardzieli. Wyznaczona przez Balona trasa miała długość 22 kilometrów! Jak można się było domyślać, pierwszym i jedynym twardzielem jaki dopłynął do mety był... Balon. Reszta płynących stopniowo poddawała się rzece, pakując się na ponton asekuracyjny, gdzie podstawowym środkiem ratunkowym była herbata z rumem.
W roku 1995 na 20-kilometrową trasę wyruszyło już 27 kandydatów na twardzieli z całej Polski. Od 1996 impreza funkcjonuje jako Ogólnopolski Spływ Twardzieli.
Począwszy od swej IV edycji Spływ Twardzieli zyskał zupełnie inny wymiar. 04 grudnia 1998 roku Andrzej Balon Tarasiewicz zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Odpłynął w Wielki Błękit opuszczając pogrążoną w smutku rodzinę, przyjaciół, zostawiając wiele nie dokończonych pomysłów i planów. Myśląc o tym jak uczcić jego pamięć, spostrzegliśmy się, iż zbliża się termin organizacji IV edycji Spływu Twardzieli. Nikt wówczas nie miał wątpliwości, że będzie to najlepszy hołd, jaki my, jego koledzy, uczniowie i przyjaciele możemy mu złożyć. Spływ Twardzieli stał się memoriałem poświęconym pamięci Andrzeja Balona Tarasiewicza. Pierwszy spływ po śmierci Balona był bardziej kameralną imprezą, szybko okazało się jednak, że jest więcej osób, które chcą złożyć hołd jego pamięci. Pojawili się też ludzie, chcący po prostu sprawdzić siłę swego charakteru i przy okazji mile spędzić jeden zimowych weekendów. V i VI Spływ Twardzieli to już duże, nagłośnione medialnie imprezy o zasięgu ogólnopolskim. ....
Po pogrzebie "Balona", na stypie w klubie "Płetwal", Piotr Krzewiński zapytał się żony Andrzeja - Basi, czy może Spływ Twardzieli, którego pomysłodawcą i organizatorem był "Balon", nazwać Jego memoriałem i zorganizować to jako imprezę cykliczną. Po uzyskaniu akceptacji, zimą 1999 odbył się Spływ Twardzieli- Memoriał Andrzeja Balona Tarasiewicza. Po trzech edycjach organizację imprezy przejął zarząd Klubu Płetwonurków „Płetwal" Giżycko.
Niestety, 21 marca 2009 roku odbył się ostatni 14 Spływ Twardzieli Rzeką Krutynią im. Andrzeja "Balona" Tarasiewicza. Nad czym wielu płetwonurków z Polski ubolewa i żywi nadzieję na wznowienie tej oryginalnej i wyjątkowej imprezy przez kolegów płetwonurków z Giżycka.
Pierwszy spływ odbył się w lutym 1994 roku. Na trasę 22 kilometrów rzeką Krutynią wyruszyło 16 płetwonurków w mokrych(!) skafandrach. Woda miała tego dnia temperaturę 1 stopnia. Całą trasę pokonał jedynie pomysłodawca Andrzej „Balon” Tarasiewicz. Na zdjęciu - 8 Międzynarodowy Spływ Twardzieli im. Andrzeja "Balona" Tarasiewicza rozegrany w dniu 22.02.2003 roku. Wzięło w nim udział 56 osób z Polski i zagranicy. Dystans do przepłynięcia to zaledwie 12 mazurskich kilometrów! To była najbardziej ekstremalna impreza w kraju. Uczestnicy spędzali w zimnej wodzie od 2 do 5 godzin w zależności od umiejętności pływackich. fot. Ewa Ulanowska.
Pamiątką po działalności „Balona” jest wrak stalowego dwumasztowca z drewnianym bukszprytem - „Arabelli”, spoczywającego obecnie na dnie jeziora Mamry. Prawdopodobnie „Arabella” to były desantowy kuter angielski pochodzący jeszcze z czasów II wojny światowej. Później funkcjonował jako holownik. Potem zaczął pełnić rolę jachtu żaglowego i został przemianowany na „Sławomira”. Przez wiele lat „Sławomir" pływał po jeziorach mazurskich pod komendą ojca Andrzeja, Pana Wiesława Tarasiewicza. To na „Sławomirze" - Balon jako kilkuletni chłopiec słuchał pierwszych opowieści o Mazurach, jeziorach, o wodzie. I chyba wtedy zbratał się z wodą na dobre. Kiedy dowiedział się że ex "Sławomir" ma iść na żyletki, postanowił spełnić swoje marzenie o wraku w jednym z mazurskich jezior. W ręce nurków z Giżycka trafił już doszczętnie zardzewiały. Działania podjęte przez giżyckich nurków opierały się na opróżnieniu wyposażenia, oczyszczeniu statku i przygotowaniu do zatopienia. Pewnego dnia, w lipcu 1993 roku, jacht „Arabella” - ex „ Sławomir”, poszedł na dno w okolicy wyspy Upałty na jeziorze Mamry Północne. W pierwotnym planie miał spocząć na 17 metrach, gdzie pod wodą jest jeszcze widno i względnie ciepło. Osunął się jednak po stoku i zatrzymał się dopiero na 33 metrach pod powierzchnią wody. Pomimo tego, iż jest tam ciemno i zimno, w świetle latarek wrak prezentuje się bajecznie. Wessany po listwy odbojowe w muł, szybko stał się domem dla miętusów. Spoczywa tam do dziś. Jest obiktem przypominającym "Balona", jego pomysły i marzenia związane z mazurskimi głębinami.
"Balon" był prezesem klubu płetwonurków - Klubu Działalności Podwodnej „Płetwal" w Giżycku. Klub miał siedzibę w budynku OWJM PTTK nad kanałem Łuczańskim przy ul. Nadbrzeżnej. Tam "Płetwale" spędzali całe wakacje na rozmowach, szkoleniach, no i oczywiście nurkowaniach. Nurkowali na jeziorach w okolicach Giżycka, sprzęt często wozili tylko wózkiem na dwóch kołach. Efektem tych nurkowań było wiele ciekawych znalezisk. Na przykład - Balon znalazł setki zardzewiałych karabinów na dnie jeziora utopionych przez funkcjonariuszy UB w latach 40-stych, albo - archeologiczne stanowisko nadwodnej osady z przed 3,5 tysiąca lat na dnie jeziora Mamry, albo śmigłowiec "Mi -2" ... itd.
Takich przekładów na pomysły akcji nurkowych było mnóstwo. Zrealizował, w swoim krótkim życiu, wiele ciekawy nurkowań w Polsce i zagranicą. Kolega Andrzej Tarasiewicz był twórcą środowiska mazurskich płetwonurków i pomysłodawcą wielu lokalnych przedsięwzięć turystycznych. Wiele z jego pomysłów w nurkowaniu do dzisiaj jest stosowanych, a niektóre weszły na stałe do programów szkolenia płetwonurków i instruktorów. Był instruktorem nurkowania aż w trzech federacjach – KDP CMAS, PADI i INTD, co w tamtych czasach było ewenementem. Miał przyjaciół na całym świecie, wszędzie był lubiany i zapamiętany jako bardzo dobry płetwonurek, zawsze uśmiechnięty, mający wciąż nowe pomysły. W jego nurkowaniu wszystko miało swoje miejsce, nie było przypadkowych zajść. Wszystko było zaplanowane i wszystko szło zgodnie z planem. Balon był profesjonalistą.
Mimo, że śp. „Balon” zginął w wypadku samochodowym 4 grudnia 1998 roku, blisko dwadzieścia lat temu, to pamięć o tym płetwonurku, szkoleniowcu i społeczniku jest wciąż żywa mieście nad jeziorem Niegocin. Po jego śmierci płetwonurkowie z Giżycka ufundowali mu tablicę pamiątkową, która zawisła nad wodą, na przęśle mostu, niedaleko Sztynortu. Tablica została odsłonięta 1 maja 2000 roku, w miejscu jego jednej z ostatnich prac podwodnych, a było nią, umacnianie podstaw podpór Mostu Sztynorckiego, przerzuconego nad przesmykiem łączącym jeziora Kirsajty z Darginiem. W 2012 roku Andrzej Tarasiewicz został patronem jednego z placów w jego rodzinnym mieście. Giżycka Rada Miejska zdecydowała, że skwer z niewielkim placem nad Kanałem Łuczańskim będzie nosił imię Andrzeja "Balona" Tarasiewicza.
Kolega Piotr Krzewiński, instruktor nurkowania M2 KDP/CMAS, założyciel i współwłaściciel Mazurskie Centrum Nurkowe im Andrzeja Balona Tarasiewicza. Nurkuję od 1986 r. Od tamtej pory nurkowanie jest jego pasją i sposobem na życie. Miał zaszczyt zarazić się nurkowaniem od Balona, to On pokazał Piotrowi życie pod wodą, to z Nim pierwszy raz zanurkował pod lodem. W miarę dorastania nurkowego, pomagał "Balonowi" w prowadzeniu jego szkoły, a później, po jego tragicznej śmierci, wraz z "Pakerem", reaktywował jej kontynuację. od lat stara się, wraz z żoną Ewą, prowadzić szkołę MCN w taki sposób, jaki prowadził ją Balon. Spokojnie, na wesoło i rodzinnie. Aby zobaczyć jak można fajnie nurkować, a przy okazji robić to w sposób profesjonalny.
Podobno człowiek żyje tak długo, jak żyje o nim pamięć. Znaliście Andrzeja "Balona" Tarasiewicza, napiszcie kilka słów o nim. Udostępnijcie dalej. W ten sposób historia o świetnym nurku i propagatorze Mazur, który kochał nurkowanie, będzie trwała już do końca świata.
Tekst: Paweł Laskowski
Fotografie: Ewa Ulanowska, archiwum Piotra Krzewińskiego, Paweł Laskowski