Wrak "Wilhelm Gustloff" to prawdopodobnie miejsce największej katastrofy morskiej w dziejach ludzkości. W 1994 roku, Polska uznała wrak za mogiłę wojenną, w związku z czym nurkowanie na tej pozycji jest obecnie zakazane dla płetwonurków wrakowych wypływających z polskich portów. Wielu czytelnikom Nurkowej Polski, udało się zobaczyć pokiereszowany wrak niemieckiego transportowca wojennego i poczuć grozę tego miejsca. Portal Nurkowa Polska postanowił dokładnie, w kilku artykułach, przedstawić historię wraku m/s „Wilhelm Gustloff"
Badanie wielkiego wraku m/s "Wilhelm Gustloff" w pobliżu Ławicy Słupskiej.
Po drugiej wyprawie płetwonurków z Klubu "Rekin", w połowie sierpnia 1973 roku. Emocję w prasie, związane z zaginioną Bursztynową Komnatą, mocno opadły. Zasiana burza w 1973 roku, z bursztynowym skarbem i wrakiem Gustloffa, jeszcze wielokrotnie w następnych latach wracała na szpalty gazet i książek. fot. archiwum GKP "Rekin"
Po wstępnej analizie wyprawy badawczej z cywilnymi płetwonurkami, na przełomie sierpnia, postanowiono w dyrekcji GUM zniwelować część poniesionych kosztów inwentaryzacji. Zdecydowano o wydobyciu z wraku Wilhelma Gustloffa, przy pomocy nurków klasycznych PRO - dwóch cennych śrub napędowych. Klub „Rekin”, w tym samym czasie, wnioskował usilnie o dalszą kontynuację badań wraku Gustloffa. Motywował swoją prośbę, koniecznością zebrania dodatkowych danych, na potrzeby powstającego raportu, do którego był zobowiązany wcześniejszą umową urzędem.
W ostatniej wyprawie z cywilnymi płetwonurkami brała udział tylko 9 osobowa ekipa płetwonurków "Rekina". Nad wrakiem pojawiły się nowe jednostki pływające. Wśród nich był legendarny s/s Smok. Statek z przeszłością, używany w PRO przez 40 lat. Pełnił funkcję głównej bazy dla ekip nurkowych i technicznych do 1990 r. S/s Smok miał charakterystyczny wysoki komin. Statek ten wydobył lub współuczestniczył w wydobywaniu większości zalegających w naszych wodach wraków. Z Gustloffa wydobył śrubę napędową i kotwice. fot. Michał H. Rybicki
Dyrekcja GUM przychyliła się do wniosku cywilnych płetwonurków, ale pod zmienionymi i mocno zaostrzonymi warunkami. Grupę płetwonurków ograniczono tylko do 9 osób. Klub „Rekin”, musiał wskazać pisemnie szefa nurkowań i podać imienną listę płetwonurków przed wyprawą. Szefem został oczywiście Prezes "Rekina" - Jerzy Janczukowicz. Brał on całkowitą odpowiedzialność karną za bezpieczeństwo grupy płetwonurków amatorów. „Rekiny” miały pracować bez wynagrodzenia, bez zapewnionego zaprowiantowania i opieki lekarskiej ze strony GUM. Wszystkie ewentualnie wydobyte przedmioty należały do skarbu państwa. Każdego z zaokrętowanych płetwonurków na jednostce „Kontroler- 1”, obowiązywał bezwzględne nakaz wykonywanie poleceń kapitana statku. Udzielanie wszelkich informacji przez płetwonurków „Rekina”, dotyczących przebiegu prac, mogły się odbywać w porozumieniu z przedstawicielami GUM i tylko za pośrednictwem GUM-Radia. Umowę podpisano z Zrzeszeniem Studentów Polski. Dzień wcześniej, zawarto umowę nr 15/73 przez GUM z PRO, na odcięcie i wydobycie w całości dwóch śrub z wraku statku ”Wilhelm Gustloff”. Brak jest w dokumentach umowy 15/73 z PRO, jakichkolwiek informacji na temat wydobycia kotwic z wraku byłego wojskowego transportowca.
Pierwszy z lewej, bez kaptura to kolega Michał Rybicki – architekt, absolwent Politechniki Gdańskiej oraz Akadami Sztuk Pięknych w Gdańsku, wieloletni członek Gdańskiego Klubu Płetwonurków „Rekin”. Autor pierwszego rysunku wraku, który trafił powszechnie do światowej opinia publicznej i jest prezentowany do dzisiaj. fot. archiwum GKP "Rekin"
Trzecia wyprawa odbyła się w dniach 28-31 sierpnia 1973 roku. Płetwonurkowie klubu „Rekin” pracowali pod wodą tylko dwa dni. Ostatecznie, w dniu 31 sierpnia, silny wiatr zmusił zespół płetwonurków i nurków PRO, do powrotu do gdyńskiego portu. Oprócz prac inwentaryzacyjnych, gdańscy płetwonurkowie pomagali w oznaczaniu pławą prawej śruby okrętowej wraku, która przy pomocy podwodnego wybuchu została zdjęta prze nurków klasycznych z wału napędowego i wydobyta na statek „Smok”. Ekipa „Rekina” objęta została cenzurą Urzędu Morskiego. Już tak nie brylowała w prasie, jak dwa tygodnie wcześniej. Z odchodzącą kanikułą, minął też zwyczajowy czas na „letnie sensacje” w prasie. Wcześniejszy brak sukcesów poszukiwawczych, w połączeniu z embargiem GUM na informacje z przebiegu nurkowań na wraku w trakcie „III wyprawy” – powoli gasił wrzawę w mediach, na temat poszukiwań Bursztynowej Komnaty i samego wraku Gustloffa.
Zapis obrazu echa wraku Wilhelma Gustloffa zarejestrowany przez echosondę w 1973 roku. W pierwszych echosondach pomiar odbywał się mechanicznie. Sygnał był wysyłany, gdy specjalny rysik mijał brzeg papieru, odebrany sygnał był wzmacniany i podawany na rysik, który na papierze termoczułym wypalał ślad. fot. archiwum GKP "Rekin"
Klub „Rekin” snuł jeszcze długo barwne plany nad organizacją kolejnych wyprawy płetwonurków na Gustloffa w kolejnych latach. W jednym z wywiadów, roztaczano nawet wizję miesięcznej, ogólnopolskiej akcji płetwonurków-amatorów, z polskich klubów płetwonurków. Jerzy Janczukowicz, z rozmachem wymieniał firmy państwowe zainteresowane dalszą eksploracją. Wyszczególniał specjalistyczny sprzęt podwodny, który miał być użyty w przyszłych eksploracjach. Jednak, już nigdy nie doszło, do wspólnej wyprawy na wrak Wilhelma Gustloffa, członków Klubu Płetwonurków „Rekin”, z żadną instytucją państwową. Gdański „Rekin” wielokrotnie, ale już samodzielnie, bez wsparcia jakichkolwiek jednostek państwowych, organizował wyprawy nurkowe na wrak niemieckiego wycieczkowca KdF-u.
Profesjonalny raport z badań wraku trafił we wrześniu 1973 roku do Urzędu Morskiego. Zawierał ponad 50 stron. Znajdowały się w nim trzy rysunki autorstwa kolegi Michała Rybickiego oraz cztery podwodne zdjęcia. Częścią raporty były " Atesty Nurkowe" czyli własnoręczne opisy płetwonurków "Rekina" stanu wraku. fot. archiwum Muzeum Nurkowania w Warszawie
GUM, we wrześniu 1973 roku, otrzymał zgodnie z umową, raport o stanie technicznym wraku Gustloffa. I aż do 2006 roku, Urząd Morski nie organizował żadnych kolejnych podwodnych inwentaryzacji z udziałem rekreacyjnych płetwonurków. Polskie Ratownictwo Okrętowe miało natomiast własne plany. Już w październiku 1973 roku w PRO powstała koncepcja podniesie we fragmentach zniszczonego wraku niemieckiego wycieczkowca. W latach 1974 -1979 Urząd Morski zorganizował co najmniej trzy wyprawy z udziałem nurków klasycznych PRO. Prace podwodne miały na celu wdarcie się i zbadania wnętrza wraku Gustloffa ( o tym w najbliższych odcinkach). Ówczesny dyrektor PRO - Wojciech Babiński, w sprawozdaniu do gabinety Ministra Handlu Zagranicznego i Gospodarki Morskiej PRL, w lutym roku 1977, wyraził stanowisko, które zamknęło całkowicie w czasach Polski Ludowej, dostęp dla polskich płetwonurków rekreacyjnych, możliwość nurkowań na wraku Wilhelma Gustloffa. W trzy stronicowym piśmie do ministerstwa, oświadczył, że w pracach penetracyjno-wydobywczych na wraku m/s „Wilhelm Gustloff” nie powinni brać udział płetwonurkowie amatorzy, jak i żadne kluby sportowe płetwonurków.
Rysunki i dwa zdjęcia z raportu Gdańskiego Klubu Płetwonurków "Rekin". PRO od Urzędu Morskiego otrzymała tylko fragment sprowadzania gdańskich płetwonurków. fot. archiwum Muzeum Nurkowania w Warszawie
Z ostatnią sierpniową wyprawą „Rekinów”, wiążą się losy oficjalnie wydobytych największych elementów z wraku Gustloffa. Prace podwodne, jak zawsze, Urząd Morski zlecił przedsiębiorstwu Polskiego Ratownictwa Okrętowego (PRO). W sierpniu i wrześniu 1973 roku PRO zdołało wydobyć tylko jedną z dwóch śrub okrętowych i najprawdopodobniej tylko dwie kotwice głównych z prawej burty wraku. Podawana przez kolegów - Jerzego Janczukowicz i Michała Rybickiego liczba trzech kotwic, jest prawdopodobnie nieprawdziwa. Natomiast, powielana jest bezwiednie, przez wielu autorów artykułów i książek dotycząca historii wraku do dziś.
Czemu tak sadzę? W pracach wydobywania kotwic nie brała już udziału ekipa płetwonurków z klubu „Rekin”. W opisie inwentaryzacyjnym dziobu wraku, gdańscy płetwonurkowie przedstawili stan techniczny i informowali o łatwej możliwość demontażu - tylko dwóch głównych kotwic typu Halla z prawej burty. Raport klubu „Rekin” z 1973 roku, sporządzony dla GUM-u, stwierdzał nawet o braku dostępu do trzeciej głównej kotwicy z lewej burty. Współczesne precyzyjne sonogramy wraku, wskazują również na zaleganiu lewej burty dziobowego fragmentu statku - na piaszczystym dnie i przykryciu bakburtą lewej głównej kotwicy. W licznej korespondencji na temat wydobytej prawej śruby okrętowej, miedzy PRO a GUM, nie ma ani słowa, o fakcie wydobycia kotwic, a tym bardziej, nie ma żadnych danych wskazujących na ewentualną liczbę wyciągniętych kotwic.
Wiosną 2019 roku Sea War Museum (SWM) wraz z JD-Contractor i amerykańską Global Expeditions Group (GXG) przeprowadzili pierwszą dużą wspólną wyprawę na pozycje wraków na Morzu Bałtyckim. W ciągu nieco ponad dwóch tygodni, m/s "Cable One" pokonał ponad 600 mil morskich na Morzu Bałtyckim, dokumentując 33 wraki. Jednym z badanych wraków był Wilhelm Gustloff. Są to najnowsze, powszechnie dostępne "dźwiękowe obrazy" Gustloffa. Więcej obrazów - tu. fot. YouTube
Jedynym dowodem na okoliczność wydobycia kotwic z wraku Wilhelm Gustloff są obecnie dwie fotografie z archiwum kolegi Jacka Zimy, wieloletniego nurka i płetwonurka pracującego w PRO. Na tych zdjęciach widnieją tylko dwie duże kotwice Halla, przypominające rozmiarami te z Gustloffa. Kolega Jacek Zima, w rozmowie telefonicznej, potwierdzał autentyczność pochodzenia tych kotwic. Zdjęcia zostały zrobione prawdopodobnie w roku 1976 na Nabrzeżu Norweskim w Gdyni. Obecność tylko dwóch, a nie trzech kotwic leżących pod płotem, na terenie PRO, na Nabrzeżu Norweskim, potwierdza również wieloletni nurek PRO – kolega Stefan Mamaj.
Analizując dokumenty i relacje nurków z PRO, można wsnuć wniosek o braku bliższej współpracy miedzy PRO a GUM, a nawet, da się zauważyć pewien rodzaj rywalizacji między tymi podmiotami. GUM nie chciał zapłacić PRO za podwodne prace wykonane późnym latem w 1973 roku. Powodem było nie wywiązanie się całkowite PRO z umowy. Argumentem było wydobycie tylko jednej z dwóch śrub okrętowych z wraku Gustloffa. Jedyna, czteropłatowa, wykonana ze stopu brązu, śruba trafiła na teren Bazy Oznakowania Nawigacyjnego Urzędu Morskiego położonego na półwyspie Westerplatte przy Zakręcie Pięciu Gwizdków w Gdańsku. Dwie kotwice z Gustloffa natomiast leżały na ternie PRO w porcie w Gdyni. Wszystko wskazuje na to, że kotwice zostały wydobyte bez zlecenia - niejako „przy okazji” z inicjatywy kierownictwa PRO. Kotwice były też przez lata własnością PRO.
M/s Wilhelm Gustloff miał aż 2 kotwice główne na prawej burcie. Druga, licząc od dziobu była zapasowa. Nie posiadała łańcucha kotwicznego i nigdy nie była używana do kotwiczenia statku. Każda z tych trzech kotwic typu Halla - ważyła po 6 894 kg. Wycieczkowiec miał dwa łańcuchy kotwiczne, które mierzyły po 300 m całkowitej długości. Gustloff miał oprócz tego, małą kotwicę rufową, ważącą 2500 kg. fot. archiwum Paweł Laskowski
Jedyne z dwóch zdjęć, kotwic Wilhelma Gustloff wydobytych przez PRO w 1973 roku. Kotwice były wydobyte bez jakiegokolwiek zlecenia GUM. Jako atrakcja służyły do pamiątkowych zdjęć dla pracowników PRO. Jest to do tej pory, jedyna fotografia wyciągniętych kotwic Gustloffa. Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości kolegi Jacka Zimy, byłego nurka i płetwonurka pracującego w PRO. fot.archiwum Jacek Zima
Na temat losów kotwic z Gustloffa istnieją dwie z teorie. Obie pochodzą od prezesa Klubu Płetwonurków „Rekin”, kolegi Jerzego Janczukowicz. Według pierwszej z nich, gdy w 1978 roku przyjechali do PRO przedstawiciele niemieckiego (NRF) producenta profesjonalnego sprzętu nurkowego „Dräger”. (Nurkowie PRO korzystali ze sprzętu niemieckiej firmy i czasami prowadzono w siedzibie PRO szkolenia i prezentacje nowego sprzętu do prac podwodnych) W trakcie przerwy „na papierosa” Niemcy zauważyli porzucone pod płotem duże kotwice Halla. Rdzewiejące elementy statku, przedstawione w ramach ciekawostki, jako oryginalne kotwice główne - z niemieckiego wycieczkowca KDF-u „Wilhelm Gustloff”. Podobno, przedstawiciele Drägera zaproponowali, że zapłacą za nie w ramach wymiany barterowej, nowoczesnym sprzętem nurkowym za kotwice. Jak to wspomina , jeden z liderów „Rekina” i uczestników wyprawy w 1973 roku - kolega Michał Rybicki, że gdy taką prośbę usłyszał zakładowy sekretarza POP (PZPR), kazał zniszczyć palnikami kotwice "Gustloffa".
Wycieczkowiec Wilhelm Gustloff został wyposażony w dwie śruby napędowe wykonane ze stopu brązu. Były to czteropłatowe śruby o stałym skoku, o średnicy 6,5 metra. Prawa śruba została wydobyta w 1973 roku, lewa - zagrzebana w dnie i przykryta fragmentem rufy statku, nadal spoczywa na dnie Bałtyku. Los prawej, wyciągniętej przez nurków PRO i złożonej na Westerplatte jest nieznany. fot. archiwum Paweł Laskowski
Śruba z brązu, która leżała na półwyspie Westerplatte w bazie Urzędu Morskiego, też w końcu zniknęła w nieznanych okolicznościach. Rzekomo została pocięta i oddana na złom. Do dziś, jest nadal brak potwierdzenia tej wersji losów elementów wraku Gustloffa. Nie ma żadnych relacji poświadczonych przez naocznych świadków lub dokumenty, niż historia przedstawiana kolegów Jerzego Janczukowicza i Michała Rybickiego. Przypuszczenia, o pocięciu palnikami i wywiezienia na złom tych elementów, jest powszechnie znana fascynatom losów "Wilhelma Gustloffa".
Kotwica typu Halla z Władysławowa. Często, elementy wraków wydobyte przez PRO, stawały się ozdobą instytucji państwowych związanych z morzem. Hipoteza o pochodzeniu tego elementu z wraku Wilhelma Gustloffa - jest mocno wątpliwa, choć pochodzi od emerytowanego pracownika Urzędu Morskiego. Na pewno, wymaga oddzielnego "śledztwa" i pomocy regionalistów w rozwianiu watpliwości. fot archiwum Paweł Laskowski.
Od niedawna, istnieje też inna teoria, mówiąca o pochodzeniu z Gustloffa, pewnej dużej kotwicy Halla, prezentowanej na skwerku przed pomnikiem upamiętniający 1000-lecie Powstania Państwa Polskiego we Władysławowie. Podejrzenie te, zostały przekazane autorowi artykułu przez kolegę Jerzego Janczukowicza. Ten trop pochodzi od emerytowanego pracownika Urzędu Morskiego w Gdyni. Były urzędnik twierdzi o niepocięciu tych kotwic, tylko o przekazaniu ich jako „atrakcji” innym instytucjom morskim na wybrzeżu. Byli nurkowie z PRO potwierdzają w rozmowie, na duże prawdopodobieństwo obu tych dwóch scenariuszy. Okoliczności oraz ilości wydobytych kotwic w 1973 roku, jak i losy jednej śruby napędowej z Gustloffa, nadal czekających na swoje wyjaśnienie.
Najbliższa inwentaryzacja wraku powinna potwierdzić czy w 1973 roku wydobyto dwie - czy trzy kotwice główne. Jest to obecnie do sprawdzenia jedynie pod wodą. W dziobowym fragmencie wraku, w komorach łańcuchowych spoczywają nadal dwa łańcuch kotwiczne o łącznej wadze 72 ton. fot. archiwum Paweł Laskowski.
Podsumowując wyprawę badawczą w lecie 1973 roku, trzeba stwierdzić, że była to największa, najgłośniejsza i najważniejsza oficjalna wyprawa na wrak Wilhelma Gustloffa. W ponad 75 letniej historii nie było bardzie relacjonowanej „na żywo” penetracji wraku. Miliony ludzi w Polsce i zagranicą dowiedziało się o tragicznych losach, zatopionego w 1945 roku, niemieckiego transportowca wojskowego. Do opinii publicznej trafiły relację na temat historii i stanu wraku. Masowo prezentowane te wiadomości w prasie, radiu i telewizji. W lecie 1973 roku powstał pierwsze podwodne zdjęcia i zapisy filmowe. Talent kolegi Michała Rybickiego wydobył z bałtyckiej głębi obraz wyglądu szczątek zdemolowanego kolosa, który do czasu powstania obrazów z sonografów, był jedyną na świecie znaną ilustracją stanu wraku Gustloffa. Płetwonurkowie z „Rekina” przez kolejne dziesiątki lat nadal zajmowali się wrakiem. Samodzielnie, wielokrotnie tam jeszcze nurkowali. Sam, Heinz Schön, w wydanej w Polsce w 2006 roku monograf statku, pod tytułem „Tragedia Gustloffa” – wystawił bardzo pochlebną opinię koledze Jerzemu Janczukowiczowi. Heinz Schön oświadczył, że według niego, Prezes „Rekina” - … ” jest on najlepiej poinformowanym ekspertem międzynarodowym wraka Gustloffa”….
Następną części historii wraku m/s Wilhelm Gustloff - Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 5 Losy rufowego dzwonu z wraku m/s „Wilhelm Gustloff”, opiszemy historię zawiłych losów rufowego dzwonu okrętowego wydobytego przez nurka PRO w 1979 roku.
Do tej pory ukazała się artykuły z cyklu - Wrak "Wilhelm Gustloff":
Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 1
Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 2 „Rekiny atakują”
Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 3 „Rekiny nurkują”
Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 4 „Rekiny powracają”
Wrak "Wilhelm Gustloff" - część 5 Losy rufowego dzwonu z wraku m/s „Wilhelm Gustloff"
Wyprawa batynautyczna na wrak Wilhelm Gustloff w 1976 roku
PRO szuka „skarbów” na wraku Wilhelm Gustloff
Wielkie podziękowania za pomoc i cenne informacje dla osób, które pomogły w powstaniu tej II części cyklu "Wrak Wilhelma". Dla uczestników, organizatorów i liderów tej wyprawy: Jerzego Janczukowicza i Michał Rybickiego. A także osobie: Stefana Mamaja, Jacka Zimy, Kariny Kowalskiej i Benedykta Haca.
Portal Nurkowa Polska, zwraca się do drogich czytelników i prosi o wszelkie uwagi, nieznane fakty, zdjęcia i relacje dotyczące wraku i nurkowań na M/s "Wilhelm Gustloff" !!!
autor: Paweł Laskowski