W sobotnie przedpołudnie, 18 marca 2006 roku okolice rzeki Łyny przy ulicy Tuwima w Olsztynie wydawały się bardzo senne, lekki mróz i śnieg na brzegu tworzył zimową oprawę spływowi. Na start stawiło się „tylko” 63 płetwonurków, gdyż zimowa aura po raz pierwszy ostudziła zapał wielu ludzi.
Te „tylko” 63 spływowiczów postawiła Skorpenowy Spływ Łyną w randze największego spływu rzeką i jednej z największych imprez nurkowych w kraju.
W regulaminie imprezy pojawił się zapis o formalnym dopuszczeniu płetwonurków w suchych skafandrach. Od tego czasu można było nazwać spływ – spływem „pierdzieli”. Na imprezę w Olsztynie przyjechało więcej gości z Polski, niż w poprzednich latach. Pierwszą zorganizowaną grupą byli płetwonurkowie z Łomży z klubu „Podwodny Jeleń”. Imprezę wsparły pierwsze firmy nurkowe. Tomek Stopyra z firmy „Scubatech” ufundował gówna nagrodę - automat oddechowy, który został rozlosowany wśród uczestników wraz z innymi prezentami. Gospodarskie obowiązki pełnił Grzesiek Pabis – prezes klubu.
Furorę jako środek transportu pełniła policyjna więźniarka na podwoziu „Stara”. Nigdy nie widziałem tylu chętnych na jazdę w samochodzie z kratami. Duży rozgłos medialny spowodował „przypadkowe” zjawienie się na mecie prezydenta miasta Olsztyn. Od tego spływu poza certyfikatami, pamiątkowymi gadżetami, ciepłą strawą i puszką piwa rozsypał się wór z prezentami nurkowymi w różnej formie, od sprzętu po wycieczki i kursy.
Autor: Paweł Laskowski
Relacja Nurkowej Polski z 2006 roku:
W sobotnie południe 18 marca 2006 roku okolice rzeki Łyny przy ulicy Tuwima w Olsztynie wydawały się bardzo senne.
Po wodzie pływała para kaczek, a w pobliskich domach dało się usłyszeć charakterystyczny odgłos trzepanych dywanów.

Ciszę przerwała ekipa Olsztyńskiej Straży Pożarnej, która jako pierwsza pojawiła się na miejscu.
I jak przystało na profesjonalistów, błyskawicznie odczepili od służbowego Lublina przyczepkę i spuścili na wodę lódź. Cała operacja trwała ok ... 1 minuty. Fachowcy :) !!!
Po chwili miejsce startu III Skorpenowego Spływu Łyną zaroiło się od uczestników, którzy po odprawie w siedzibie klubu, przybyli już ubrani w suchutkie jeszcze i cieplutkie skafandry.
A prezentowali się znakomicie, prawda ? :)

Kilka zdań dla reporterów TVP3. Relacja już o godzinie 18.00 pojawiła się w Panoramie w 2 programie TVP.

Pamiątkowe zdjęcie przed wyprawą pod sześcioma olsztyńskimi mostami. Weterani poprzednich spływów ze spokojem dawali ostatnie rady nowicjuszom, których była prawie połowa.
Ostatnie poprawki kaptura, włożenie rękawic i można już było udać się do wody.
Jeśli wziąć pod uwagę, że to akademicy, to start nastąpił w samo południe :)
Wiele emocji i radości towarzyszyło zanurzeniu się w rzece. Na brzegu zostały bliskie osoby, które z trwogą obserwowały płynących. Gdzieniegdzie dało słyszeć się szloch, a nawet wrzask :"wraaacaj !!!" . Na szczęście okazało się, że to właściciel niewielkiego pekinczyka wrzeszczał na swojego pupila, który przygotowywał się do skoku do wody :)
Po ustaleniu, w którą stronę płynąć, zwarta grupa ruszyła w godzinną, nietypową wyprawę przez Olsztyn.
Z minimalnym opóźnieniem wystartowali też nasi przyjaciele z Ostrołęki, których przy okazji serdecznie pozdrawiamy.
Dziarsko rzucili się w pogoń za peletonem, który cierpliwie na nich czekał za zakrętem.
A za wszystkimi popłynęła wspomniana wyżej łódź z ekipą Straży i kamerzystą TVP3. Co stało się z kamerzystą - niewiadomo. Do mety na łodzi już nie dopłyną. Może za bardzo się wiercił ... ? :)
A na olsztyńskiej Starówce wszystko zapięte było na ostatni guzik na przybycie spływowiczów. Najbardziej niecierpliwi na godzinę przed przybyciem płetwonurków, zajmowali najdogodniejsze miejsca obserwacyjne ma mostku, będącym zarazem metą spływu.
Na brzegu trwały też wybory najpiękniejszej Marzanny...
...a wszystko pod patronatem Towarzystwa Miłośników Olsztyna.
Kilkuset zgromadzonych Olsztynian mogło wziąć udział w konkursach i posilić się znakomitą grochówką serwowaną przez mistrzów kuchni z "Zakątków Europy". Pychotka , mniam :)
Organizatorzy zadbali oczywiście o pełne zabezpieczenia imprezy. Na brzegu w razie jakby co, czekała załoga ambulansu, a w tłumie krążyli Strażnicy Miejscy - także gorąco pozdrawiamy członków tej formacji :)

Most Św. Jana wkrótce przywita pierwszych Skorpeniarzy. Przez tłum przebiegła lotem błyskawicy informacja : JUŻ PŁYNĄ !!!
I rzeczywiście. Wywiad działał skutecznie. Na starówkowym odcinku Łyny, pojawili się pierwsi uczestnicy.
Całą grupę prowadził pan Jareczek, którego mina absolutnie nie okazywała oznak wychłodzenia czy też zmęczenia. Czyżby jakiś doping ??? Tak, zdecydowanie pokrzepiły go oklaski zgromadzonych na brzegu przyjaciół :)

Pozostali także uśmiechnięci, mocniej zaczęli pracować płetwami. Do mety wszak pozostał jeszcze jeden zakręt.
Grupę spływowiczów do ostatniej chwili eskortowali na łodzi panowie Marcin i Piotr. Obaj oprócz tego, że są zawodowymi strażakami, są także znakomitymi i doświadczonymi płetwonurkami. Czyli odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu.
Niepokojąco wyglądało co prawda wiosełko w ręku pana Piotra, ale chyba nikt się nie wychylał na tyle, żeby trzeba go było przywoływać do porządku za pośrednictwem tego klasycznego wśród wodniaków przedmiotu :)

I już na mecie. Do pokonania pozostała jeszcze tylko nadbrzeżna skarpa i można było wpadać w ramiona oczekujących przyjaciół..

Lina rozciągnięta w poprzek rzeki przez policjantów, zapobiegła przypadkowemu przedłużeniu trasy spływu przez niektórych uczestników.

Wspomniany wcześniej pan Jareczek, nie omieszkał skorzystał z okazji, aby uścisnąć rękę Pana Prezydenta.
Jeszcze tylko kilka chwil, aby złapać oddech...

...i po skonsumowaniu porcji grochówki i wypiciu gorącej kawy, można było popatrzeć na rzekę z pozycji widza.
Przed bohaterami tej opowieści jeszcze wiele atrakcji tego popołudnia i wieczoru :)

Jedną z nich była niewątpliwie okazja powrotu do siedziby klubu policyjnym wozem bojowym :)
W regulaminie imprezy pojawił się zapis o formalnym dopuszczeniu płetwonurków w suchych skafandrach. Od tego czasu można było nazwać spływ – spływem „pierdzieli”. Na imprezę w Olsztynie przyjechało więcej gości z Polski, niż w poprzednich latach. Pierwszą zorganizowaną grupą byli płetwonurkowie z Łomży z klubu „Podwodny Jeleń”. Imprezę wsparły pierwsze firmy nurkowe. Tomek Stopyra z firmy „Scubatech” ufundował gówna nagrodę - automat oddechowy, który został rozlosowany wśród uczestników wraz z innymi prezentami. Gospodarskie obowiązki pełnił Grzesiek Pabis – prezes klubu.
Furorę jako środek transportu pełniła policyjna więźniarka na podwoziu „Stara”. Nigdy nie widziałem tylu chętnych na jazdę w samochodzie z kratami. Duży rozgłos medialny spowodował „przypadkowe” zjawienie się na mecie prezydenta miasta Olsztyn. Od tego spływu poza certyfikatami, pamiątkowymi gadżetami, ciepłą strawą i puszką piwa rozsypał się wór z prezentami nurkowymi w różnej formie, od sprzętu po wycieczki i kursy.
Autor: Paweł Laskowski
Relacja Nurkowej Polski z 2006 roku:
W sobotnie południe 18 marca 2006 roku okolice rzeki Łyny przy ulicy Tuwima w Olsztynie wydawały się bardzo senne.

Po wodzie pływała para kaczek, a w pobliskich domach dało się usłyszeć charakterystyczny odgłos trzepanych dywanów.

Ciszę przerwała ekipa Olsztyńskiej Straży Pożarnej, która jako pierwsza pojawiła się na miejscu.

I jak przystało na profesjonalistów, błyskawicznie odczepili od służbowego Lublina przyczepkę i spuścili na wodę lódź. Cała operacja trwała ok ... 1 minuty. Fachowcy :) !!!

Po chwili miejsce startu III Skorpenowego Spływu Łyną zaroiło się od uczestników, którzy po odprawie w siedzibie klubu, przybyli już ubrani w suchutkie jeszcze i cieplutkie skafandry.

A prezentowali się znakomicie, prawda ? :)

Kilka zdań dla reporterów TVP3. Relacja już o godzinie 18.00 pojawiła się w Panoramie w 2 programie TVP.

Pamiątkowe zdjęcie przed wyprawą pod sześcioma olsztyńskimi mostami. Weterani poprzednich spływów ze spokojem dawali ostatnie rady nowicjuszom, których była prawie połowa.

Ostatnie poprawki kaptura, włożenie rękawic i można już było udać się do wody.

Jeśli wziąć pod uwagę, że to akademicy, to start nastąpił w samo południe :)

Wiele emocji i radości towarzyszyło zanurzeniu się w rzece. Na brzegu zostały bliskie osoby, które z trwogą obserwowały płynących. Gdzieniegdzie dało słyszeć się szloch, a nawet wrzask :"wraaacaj !!!" . Na szczęście okazało się, że to właściciel niewielkiego pekinczyka wrzeszczał na swojego pupila, który przygotowywał się do skoku do wody :)

Po ustaleniu, w którą stronę płynąć, zwarta grupa ruszyła w godzinną, nietypową wyprawę przez Olsztyn.

Z minimalnym opóźnieniem wystartowali też nasi przyjaciele z Ostrołęki, których przy okazji serdecznie pozdrawiamy.

Dziarsko rzucili się w pogoń za peletonem, który cierpliwie na nich czekał za zakrętem.

A za wszystkimi popłynęła wspomniana wyżej łódź z ekipą Straży i kamerzystą TVP3. Co stało się z kamerzystą - niewiadomo. Do mety na łodzi już nie dopłyną. Może za bardzo się wiercił ... ? :)

A na olsztyńskiej Starówce wszystko zapięte było na ostatni guzik na przybycie spływowiczów. Najbardziej niecierpliwi na godzinę przed przybyciem płetwonurków, zajmowali najdogodniejsze miejsca obserwacyjne ma mostku, będącym zarazem metą spływu.

Na brzegu trwały też wybory najpiękniejszej Marzanny...

...a wszystko pod patronatem Towarzystwa Miłośników Olsztyna.

Kilkuset zgromadzonych Olsztynian mogło wziąć udział w konkursach i posilić się znakomitą grochówką serwowaną przez mistrzów kuchni z "Zakątków Europy". Pychotka , mniam :)

Organizatorzy zadbali oczywiście o pełne zabezpieczenia imprezy. Na brzegu w razie jakby co, czekała załoga ambulansu, a w tłumie krążyli Strażnicy Miejscy - także gorąco pozdrawiamy członków tej formacji :)

Most Św. Jana wkrótce przywita pierwszych Skorpeniarzy. Przez tłum przebiegła lotem błyskawicy informacja : JUŻ PŁYNĄ !!!

I rzeczywiście. Wywiad działał skutecznie. Na starówkowym odcinku Łyny, pojawili się pierwsi uczestnicy.

Całą grupę prowadził pan Jareczek, którego mina absolutnie nie okazywała oznak wychłodzenia czy też zmęczenia. Czyżby jakiś doping ??? Tak, zdecydowanie pokrzepiły go oklaski zgromadzonych na brzegu przyjaciół :)

Pozostali także uśmiechnięci, mocniej zaczęli pracować płetwami. Do mety wszak pozostał jeszcze jeden zakręt.

Grupę spływowiczów do ostatniej chwili eskortowali na łodzi panowie Marcin i Piotr. Obaj oprócz tego, że są zawodowymi strażakami, są także znakomitymi i doświadczonymi płetwonurkami. Czyli odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu.

Niepokojąco wyglądało co prawda wiosełko w ręku pana Piotra, ale chyba nikt się nie wychylał na tyle, żeby trzeba go było przywoływać do porządku za pośrednictwem tego klasycznego wśród wodniaków przedmiotu :)

I już na mecie. Do pokonania pozostała jeszcze tylko nadbrzeżna skarpa i można było wpadać w ramiona oczekujących przyjaciół..

Lina rozciągnięta w poprzek rzeki przez policjantów, zapobiegła przypadkowemu przedłużeniu trasy spływu przez niektórych uczestników.

Wspomniany wcześniej pan Jareczek, nie omieszkał skorzystał z okazji, aby uścisnąć rękę Pana Prezydenta.

Jeszcze tylko kilka chwil, aby złapać oddech...

...i po skonsumowaniu porcji grochówki i wypiciu gorącej kawy, można było popatrzeć na rzekę z pozycji widza.

Przed bohaterami tej opowieści jeszcze wiele atrakcji tego popołudnia i wieczoru :)

Jedną z nich była niewątpliwie okazja powrotu do siedziby klubu policyjnym wozem bojowym :)
historia spływu | ||
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |
![]() | ![]() | ![]() |